Byłam w połowie drogi do szkoły. Akurat miałam pokonać zakręt. I wtedy potknęłam się o kamień.
- Ech... boli... okropnie! - wydusiłam. Popatrzyłam na moją nogę. Kolano było rozdrapane no i nie mogłam ruszyć tą nogą. Cholera!
- Furia!!!! - ktoś zawołał. Obejrzałam się w stronę dźwięku. Stał tam Ido.
- Ido... skąd wiedziałeś gdzie jestem?
- Wyczułem cię po twoim zapachu...
- Co?! - wydusiłam. - Jak... Po jakim zapachu...?
- Ładnie pachniesz... - urwał w pół zdania. - Dobra, chodź podniosę cię, w tym stanie nie pójdziesz do szkoły.
- Ale Ido... nie mogę zawalić szkoły. Nie teraz.
- Twoje zdrowie jest ważniejsze niż jakaś durna szkoła. - podniósł mnie.
- Ble ble ble, co ty wiesz?
- Dużo.
Popatrzyłam się tylko na niego, a on chyba też chciał się spojrzeć, ale chyba się troszkę zawstydził, bo się zarumienił. Niósł mnie tak do sierocińca.
- Ido!!! Coś ty zrobił Furii?! - pani Machnemalc wybiegła ze schodów. - Co się stało?
- Ja nic jej nie zrobiłem. Głupiutka potknęła się o kamień i skręciła chyba kostkę. Przyniosłem ją tu spowrotem, bo w szkole nie dałaby dziś rady.
- No dobrze... Połóż ją u niej w pokoju.
Ido zaniósł mnie do mojego pokoju. Myślałam, że wyjdzie od razu, jak zazwyczaj, ale został.
- Furia, pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Yhy - wydusiłam z zakłopotaniem.
Chłopak pochylił się nade mną, i jakby chwilę pomedytował po czym - pocałował mnie lekko w czoło. Kiedy odchylił głowę, zobaczył jak bardzo byłam czerwona.
- Nie dam cię nikomu skrzywdzić. Przysięgam. - siadł tuż koło mnie i... mnie przytulił. Wystraszyłam się, ale siedziałam bez ruchu, miło było nawet czuć dotyk jego ramion. Bardzo miło.
- Już pójdę... Nie męcz się, wybacz że tak długo u ciebie byłem.
- Nie szkodzi. Dzięki - uśmiechnęłam się delikatnie.
Godzinę potem leżałam i myślałam. Ech.. o co mu chodzi... Te przytulanie... pocałunek... Właśnie! Pocałunek! Co.. o co mu chodziło? Jak mam się domyśleć?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz